Organizatorzy debiutującego w Polsce Sachs Roadshow 2013 stanęli na wysokości zdania – zorganizowali największe w tym roku wydarzenie dla warsztatowców, na którym nie tylko można było doskonale spędzić dzień, ale podnieść swoje kwalifikacje. Wcześniej imprezę trzykrotnie organizowano w Niemczech, była też edycja czeska. Do udziału w wydarzeniu zaproszeni są klienci (warsztaty), którzy osiągnęli wymagany poziom zakupów części ZF. W czasie blisko sześciu tygodni Sachs Roadshow w wydarzeniu weźmie udział ok. 2,4 tys. uczestników. Sachs Roadshow organizowane jest w czterech lokalizacjach w Polsce – odbyło się już na lotnisku w Kamieniu Śląskim koło Opola i na Torze Poznań. W dniach 4-7 czerwca będzie gościć na obiekcie Akademii Bezpiecznej Jazdy w Toruniu, a finisz nastąpi na Torze Wyścigów Konnych w Warszawie w dniach 11-14 czerwca.
Organizatorzy Sachs Roadshow sięgnęli po sprawdzony pomysł, by „uczyć bawiąc i bawić ucząc”. Każdy z uczestników – a każdego dnia jest ich ok. 120 – bierze udział zarówno w rywalizacji sportowej na torze oraz pokazowych przejazdach samochodami sportowymi, ale ma również szansę podnieść swoje kwalifikacje jako mechanik dzięki przygotowanym szkoleniom. Dzięki bardzo dobremu zbilansowaniu elementów zabawowych z merytorycznymi uczestnik wraca do domu nie tylko z dobrym wspomnieniem udanie spędzonego dnia, ale jest spora szansa że zdobyta wiedza pomoże mu w codziennej pracy.
Z merytorycznego punktu widzenia najważniejszym chyba elementem wydarzenia jest praktyczna prezentacja zagrożenia dla bezpieczeństwa kierowcy i pasażerów samochodu jakimi są niesprawne amortyzatory. Organizatorzy przygotowali dwa identyczne Volkswageny Golfy, z których jeden ma niesprawne tylne amortyzatory. Auta prowadzą instruktorzy, a uczestnicy mają możliwość na własnej… skórze przekonać jak wygląda seria manewrów wykonywana oboma autami. Pokaz trwa 15 minut, w czasie których instruktorzy szczegółowo tłumaczą przyczyny różnicy zachowania na drodze obu samochodów, a w szczególności fatalnego wpływu niesprawnych amortyzatorów na systemy ABS i ESP.
Kolejny etap to już ścisła rywalizacja sportowa – slalom na torze. Do dyspozycji uczestników są dwa Mercedesy klasy C specjalnie przygotowane do wyścigów po torze. Najszybsi w czasie tej próby biorą udział w przejazdach samochodami sportowymi (Porsche Carrera GT3, Chevrolet Camaro, Audi TT) w czasie wieczornych pokazów. Rywalizacja wzbudzała w uczestnikach żywe emocje, każdy manewr był komentowany. Kto zaliczył „wycieczkę po zielonym”, czyli wypadł z toru, nie mógł liczyć na litość widzów. Kolejna próba sportowa to zespołowy wyścig gokartów. Każdy z teamów składał się z dwóch osób, z których jedna musiała pokonać gokartem tor w jak najkrótszym czasie… a druga – również na czas – wymienić koło w gokarcie, po czym następowała zamiana „kierowcy” z „mechanikiem”. Także i tu najlepsi wygrywali bilet wstępu do wieczornych atrakcji.
„- Jaki masz pan samochód?
– To jest Ford.
– Ford, Ford, g… wort!”
Takie żenujące dialogi wciąż jeszcze można usłyszeć w warsztacie pomiędzy mechanikiem a klientem. Skecz „Żenada i absurd”, w którym w rolę ubrudzone smarem „mechaniora” obsługującego klienta wciela się profesjonalny aktor, w zabawnej formie obnaża takie nieprofesjonalne zachowania i jest wstępem do profesjonalnego szkolenia z zasad obsługi klienta, w którym biorą udział uczestnicy Sachs Roadshow.
Centralnym punktem bazy organizacyjnej Sachs Roadshow jest „show room” firmy ZF, w którym można obejrzeć przekroje produktów z oferty producenta, dzięki czemu lepiej można zrozumieć zasady ich działania.
Organizatorzy zapraszają uczestników do rozmowy na temat między innymi dwumasowych kół zachowych, na temat których wiedza techniczna wśród polskich mechaników jest niewystarczająca.
Zbigniew Piotrowski z firmy ZF cierpliwie odpowiadał na pytania uczestników, a także wskazywał najczęstsze błędy popełniane przy wymianie kół dwumasowych.
Im bliżej końca dnia na Sachs Roadshow, tym emocje bardziej rosną. Zwycięzcy wcześniejszej rywalizacji mają teraz szansę zasiąść za kierownicami samochodów, których sam widok zwiększa ciśnienie krwi. Kask na głowę, zapinamy czteropunktowe pasy bezpieczeństwa i – pod okiem instruktorów z teamu Jorga van Ommena, niemieckiego kierowcy wyścigowego i wicemistrza DTM – ruszamy na tor oświetlony zachodzącym powoli słońcem.
Obserwując uczestników czekających na przejazdy bez trudno można było wyłowić mechaników samochodów ciężarowych, którzy z największym zainteresowaniem wsłuchiwali się w basowy bulgot wyścigowej ciężarówki MAN prowadzonej przez Grzegorza Ostaszewskiego. Ten prawdziwy drogowy potwór dysponuje mocą ponad 1200 KM przy masie własnej 5 ton. Przy takich parametrach konieczny jest elektroniczny „kaganiec” ustawiony na 160 km/h, by dało się tę ciężarówkę utrzymać w ryzach. Zużycie paliwa rzędu 100 l na 100 km to już drobnostka.
Dzień pełen atrakcji kończy grupowe zdjęcie. Kciuki w górze mówią same za siebie.