Warsztatów nie stać na kupowanie rzeczy tanich | MOTOFAKTOR

Warsztatów nie stać na kupowanie rzeczy tanich

W czasie targów ProfiAuto Show w Katowicach, z Witoldem Rogowskim, zastępcą dyrektora handlowego ds. nowych projektów w firmie Moto-Profil, rozmawiał Leszek Kadelski.

Co ciekawego można usłyszeć od mechaników odwiedzających stoisko ProfiAuto w czasie targów?

W pierwszej kolejności słyszymy, że nie chcą już tanich produktów, tanich narzędzi, taniego wyposażenia. Oferta ProfiAuto od samego początku oparta była na producentach znanych, z wieloletnią tradycją, których narzędzia i urządzenia siłą rzeczy są nieco droższe, ale gwarantują odpowiednią jakość. Nasze początki były trudne, bo klienci mając do wyboru narzędzie sprowadzone z Dalekiego Wschodu, kiepskie ale śmiesznie tanie, decydowali się właśnie na takie. Dziś mówią nam, że nie chcą tanich wyważarek, byle jakiego podnośnika, bo przy obecnej sytuacji na rynku po prostu nie stać ich na to, żeby zostać bez narzędzia na warsztacie.

Jeśli coś się zepsuje, to przecież jest na to gwarancja?

Sprzedawcy tanich dalekowschodnich produktów działają często według schematu – sprowadzić kontener, sprzedać jego zawartość i zapomnieć o kliencie. Nam nic do tego, ale rynek zweryfikował, że czasy w których się to sprawdzało, minęły już bezpowrotnie. Zepsuć się może każde urządzenie, bez względu na cenę jego zakupu. Można oczywiście kupić tani podnośnik, tani kompresor, ale czy klient ma pewność, że będzie miał zapewniony serwis w ciągu 24 godzin od zgłoszenia awarii? Albo czy w ogóle będzie do kogo zadzwonić i ktoś tam ten telefon odbierze? Jeśli faktycznie dostawca wyposażenia w ciągu 24 godzin uruchomi zepsuty podnośnik albo dostarczy zastępczą stację obsługi klimatyzacji – to proszę bardzo. Niestety, zwykle okazuje się, że nie jest tak łatwo znaleźć dystrybutora, który w razie w razie awarii stacji do klimatyzacji w sezonie – a przecież zgodnie z prawem Murphy’ego takie awarie zawsze występują wtedy, gdy urządzenie jest najbardziej potrzebne – podstawi zastępcze urządzenie. To się ładnie u nas nazywa „wartość dodana” do sprzedaży. Kupując u nas warsztat ma gwarancje, że nie utraci zarobków w skutek awarii sprzętu.

Na co jeszcze - poza podstawieniem sprzętu zastępczego w razie awarii - może liczyć warsztat kupujący wyposażenie w ProfiAuto?

W przypadku urządzeń diagnostycznych stawiamy na testery znanych producentów, czyli firm Texa i Hella Gutmann Solutions. To nie są urządzenia najtańsze, ale za to sprzedajemy je ze stuprocentowym wsparciem technicznym – czy to w postaci naszego helpdesku technicznego, czy to w postaci bazy danych na temat funkcji serwisowych urządzenia.

Jakie nowości lub ciekawe urządzenia zdecydowaliście się pokazać na targach?

Na naszym stoisku pokazujemy sprzęt firmy Nussbaum – geometrie i podnośniki, ale też celowo nie postawiliśmy zwykłej dwukolumnówki, bo to ma każdy i na nikim nie zrobi wrażenia. Zamiast tego mamy mobilny podnośnik płytowy niskiego unoszenia. Można go umieścić w dowolnym miejscu w warsztacie lub nawet przed warsztatem. Pokazujemy go na zasadzie ciekawostki, że są inne możliwości niż na przykład podnośnik dwukolumnowy za 4,5 tys. zł bez jakiejkolwiek gwarancji.

 

Przy tym mobilnym podnośniku można spokojnie zrobić wszystkie prace przy oponach, hamulcach i zawieszeniu. Naszym zdaniem to się idealnie sprawdza w czasie akcji sezonowych, takich jak na przykład wymiana opon. Wyjeżdżamy tym podnośnikiem przed warsztat, możemy obsłużyć więcej samochodów, do tego jeszcze fajnie to wygląda, bo zwraca uwagę osób, które przejeżdżają obok. Do tego solidne, bezpiecznie wykonane i cena wcale nie jest odstraszająca. Firmy sprzedające dalekowschodnie wyposażenie warsztatów nie mają czegoś takiego w swojej ofercie.

 

Mieliśmy także rozbudowane stoisko produktów GYS, francuskiego producenta m. in. prostowników, ładowarek i sprzętu spawalniczego. Drugi rok mamy w dystrybucji produkty tego producenta i kto się z nimi zapozna, ten zrozumie, że lepiej kupić produkt markowy za 2100 zł niż niewiadomego pochodzenia urządzenie z Allegro za 1800 zł.

Czyli warsztatowcy przekonali się, że nie stać ich kupować rzeczy tanie?

Nie możemy uogólniać. Kiedyś było tak, że na dziesięciu mechaników dwóch kupowało dobry klucz pneumatycznych, który ma 600N, a reszta kupowała klucz niewiadomego pochodzenia, który ma 1200N na etykietce. W tej chwili jest odwrotnie. Może jedna osoba kupi coś taniego i wyrzuci jak się zepsuje, a reszta jednak kupuje produkty dobre. Te proporcje zmieniły się dosłownie w ciągu ostatnich 2 lat.

Czyżby mechanicy aż tak się sparzyli?

To raczej wypadkowa kilku czynników. Po pierwsze, jesteśmy troszkę bogatsi, więc stać nas na droższe urządzenia. Po drugie, dla mechanika są to urządzenia i narzędzia, którymi cały dzień pracuje, więc jeśli raz pociął sobie palce na kiepskich narzędziach, to potem chce mieć rzeczy lepsze. Najlepszym trendem, który widać od roku czy dwóch to przeliczanie kosztu zakupu urządzenia na potencjalne zyski i oszczędność czasu. 10 lat temu tak właśnie kalkulowali niemieccy warsztatowcy. Nieważne ile trzeba wydać na zakup urządzenia – ważne ile się zaoszczędzi czasu, a co za tym idzie ile samochodów więcej można obsłużyć i więcej zarobić. Wtedy wydawało nam się to pokrętnym tłumaczeniem, wręcz pustym marketingowym gadaniem, a teraz liczymy identycznie. Na targach rozmawialiśmy z mechanikiem, który obsługuje Mercedesy Sprintery, a który zobaczył u nas ściągacz do łożysk piast, dzięki któremu nie musi rozpinać zwrotnicy, czyli nie musi robić geometrii. Kilkoma ruchami wyciągnie całe łożysko z piasty. Narzędzie nie jest tanie, ale on od razu sobie przeliczył ile krócej zajmie mu taka naprawa. Nagle się okazało, że 3 godziny zaoszczędzone na jednym samochodzie pomnożone przez liczbę samochodów, które obsługuje w ciągu zaledwie dwóch tygodni zwracają mu koszt zakupu tego narzędzia. A potem to już czysty zarobek.

Trzeba jednak mieć środki finansowe na zakup.

Normalnie funkcjonujący warsztat, który nie działa w szarej strefie, takie urządzenia po prostu leasinguje. To się nawet opłaca z podatkowego punku widzenia. ProfiAuto współpracuje z towarzystwami leasingowymi, pomagamy naszym klientom załatwić formalności i przejść procedurę weryfikacyjną. To też pokazuje, że nie warto prowadzić warsztatu na zasadzie kupowania bez faktury, nie wystawiania klientom paragonów i nie rejestrowania napraw. Niby można „zaoszczędzić” w ten sposób to 18-20 proc, ale jak trzeba kupić maszynę za 80-100 tys. zł to jedynym wyjściem jest kredyt gotówkowy na 20 proc. rocznie. Legalnie działający i płacący podatki warsztat uzyska tę samą maszynę w leasingu 108-110 proc.

 

Zdjęcia: Anna Dworakowska

Zapisz się na newsletter główny

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

To był tydzień!

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

Strefa Ciężka

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

Subscribe to our newsletter

Send me your newsletter (you can unsubscribe at any time).