Pierwsze wzmianki o tym materiale pochodzą z 1879 roku kiedy to Thomas Edison wypalając nici bawełniane oraz celulozowe otrzymał włókno węglowe wełny mineralnej, które zastosowanie znalazło jako ciało świecące w jednej z pierwszych żarówek. I jak to często w historii wielkich wynalazków bywa, zupełnym przypadkiem okazało się, że skarbonizowane włókno ma zauważalnie większą wytrzymałość od niewypalonej nici a na dodatek jest lżejsze. Był to jednak wątek poboczy towarzyszący wynalezieniu żarówki i na zainteresowanie odkryciem Edisona naukowców trzeba było jednak czekać aż do końca lat 50-tych.
W tym czasie w Centrum Technicznym Union Carbide Parma w Ohio rozpoczęto badania nad wytwarzaniem na masową skalę włókna węglowego. Szybko jednak się okazało, że otrzymanie włókna o poziomie nawęglenia przekraczającym 20%jest niemal niemożliwe. Dopiero dr Akio Shindo z Agencji Nauki i Technologii Japonii zmieniając surowiec z bawełny na poliakrylonitryl (PAN) osiągnął nawęglenie na poziomie ok 55%. Jednak na włókno o stopniu nawęglenia powyżej 99% przyszło czekać aż do 1963 roku kiedy to proces wypalania jedwabiu opracowany przez Watta, Phillipsa i Johnsona pracujących dla brytyjskiego Ministerstwa Obrony zrewolucjonizował rynek włókien wysoko wytrzymałościowych.
Trzeba tutaj nadmienić, że o ile włókna nawęglone do ok 90% zaliczane są do włókien węglowych to wartości nawęglenia powyżej 90% klasyfikuje się już jako włókna grafitowe. Co jednak ciekawe to fakt, że włókno węglowe składa się prawie wyłącznie z rozciągniętych struktur węglowych podobnych chemicznie do grafitu. Japończycy nie zamierzali oddawać pola Brytyjczykom i kontynuowali badania nad włóknami wytwarzanymi w technologi PAN, co wkrótce zaprocentowało stworzeniem tańszych materiałów o wyższych parametrach, zapewniając im pozycję lidera na światowych rynkach włókna węglowego.
Dziś włókna węglowe wytwarza się w procesie pirolizy głównie poliakrylonitrylu, a ich właściwości moderuje się dopasowaniem parametrów wytwarzania. Można zatem przyjąć, że ich parametry zależą od konkretnego zamówienia, łączy je jednak wysoce uporządkowana struktura, która z kolei nadaje włóknom węglowym olbrzymią wytrzymałość mechaniczną na rozciąganie i pełzanie oraz wysoki moduł Younga.
Również i wytrzymałość zmęczeniowa wraz z wysoką odpornością na ścieranie współcześnie produkowanych włókien sprawia, że włókna węglowe są dziś jednym z najwytrzymalszych materiałów. Dodatkowo duża stabilność wymiarowa w połączeniu z małą przewodnością cieplną w niskich temperaturach i odpornością na nagłe zmiany temperatury oraz znakomita przewodność elektryczna sprawiają, że włókna węglowego nie da się porównać z żadnym innym materiałem znanym naszej cywilizacji.
Budulec pięciokrotnie wytrzymalszy od stali, którego odpowiednie warstwowanie umożliwia dowolne ustalanie wytrzymałości elementu w każdym z jego obszarów i w dowolnych kierunkach jest wręcz marzeniem każdego konstruktora. Nic więc dziwnego, że tak jak przed drugą wojną światową wojsko zainteresowało się włóknem szklanym, tak i w przypadku włókna węglowego to armia była jedną z pierwszych instytucji wykazujących zainteresowanie tym tworzywem.
Szczególne zainteresowanie kompozytami z włóknem węglowym wykazywali inżynierowie lotniczy co nie było niespodzianką. Materiał ten bardzo szybko dzięki swym właściwościom zdobył olbrzymią sympatię konstruktorów wśród których Brytyjczycy uchodzili za jednych z największych specjalistów. Jednak mający miejsce pod koniec lat 70-tych upadek branży lotniczej Wielkiej Brytanii wywrócił do góry nogami branżę inżynieryjną wyspiarzy.
Doskonale wyedukowani inżynierowie lotniczy z dnia na dzień stali się bezrobotnymi. Ratunkiem dla nich okazał się sport samochodowy z głównym naciskiem na Formułę 1. I to właśnie dzięki napływowi pracowników lotniczych świat motorsportu przypominał sobie o kompozytach. Znane przecież na szeroką skale z lotnictwa włókna węglowe były niemal wymarzonym budulcem dla aut Formuły 1, a ich zastosowanie przerwało swoistą stagnację w konstruowaniu samochodów wyczynowych.
Schemat aluminiowego nadwozia przykrytego owiewkami z włókna szklanego dominował przez całe lata 70-te z powodu wspomnianych wcześniej problemów natury materiałowej. Dzięki włóknom węglowym stan ten miał ulec zmianie raz na zawsze. Już pod koniec lat 70-tych owładnięty manią prześladowczą na punkcie redukcji masy samochodów Lotus, Colin Chapman dał się zarazić swoim inżynierom pomysłem stworzenia kompozytowego podwozia. I niech nie będzie zaskoczeniem, że Lotus przyjął znaną właśnie z branży lotniczej metodę laminacji na „żeńskiej” formie nazywaną „cut and fold”, a polegającą na docinaniu sklejonych ze sobą warstw włókna węglowego pomiędzy którymi umieszczono rdzeń z nomexu.
Poszczególne krzywizny docinano indywidualnie nacinając wewnętrzną część włókna węglowego, co pozwalało zagiąć materiał w pożądanym kierunku. Taka technika laminacji kompozytu mimo, że zapewniała wysoką wytrzymałość struktury, to bardzo ograniczała modelowanie materiału. To też Inżynierowie Lotusa nie zdecydowali się na budowę kompletnego monococque z włókna węglowego ograniczając się jedynie do zastąpienia jedynie bardziej obciążonych fragmentów aluminiowej konstrukcji podwozia. Mimo pionierskich doświadczeń z wykorzystaniem włókna węglowego to jednak nie Lotus dzierży palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o stworzenie pierwszego monocoque z Carbonu.