Po okresie prosperity nastąpił trudny czas transformacji ze wszystkimi jej konsekwencjami. Na rynku pojawiały się tysiące „sprowadzanych” i tanich samochodów używanych, a próby konkurowania z nimi coraz bardziej wskazywały na przegraną. Nie pomagały modernizacje, zagraniczne zakupy ekonomicznych silników i wprowadzane na rynek nowe wersje samochodów.
Jedyne co mogło pomóc, to kolejny już w historii fabryki zastrzyk kapitału i nowych technologii produkcji. Niestety ani jednego, ani drugiego wówczas nie było… i wtedy po dość trudnym i dłużącym się czasie oczekiwania na biurowcu przy Jagiellońskiej pojawił się nowy, przedtem mało znany napis „Daewoo”.
Często słyszane twierdzenie: „jak to, przecież to my powinniśmy uczyć Koreańczyków, bo co oni wiedzą o samochodach?” Jak się okazało wiedzieli sporo… i wbrew temu co wtedy sądzono i czasami myśli się dzisiaj – to jednak Daewoo wprowadziło do FSO XXI wiek. Przy okazji…, do fabryki weszło też masę spółek i formacji, które dość szybko znalazły lub znajdowały tu „swoje miejsce. Może należałoby dodać, że nie zawsze należne.
Tak więc, z jednej strony nowy i przez wielu znienawidzony „wschodni duch”, a z drugiej kolejny czas wytchnienia. Przecież fabryka została uratowana!
Na niedługo! Daewoo, które do białości „rozgrzało koniunkturę” pod względem inwestycyjnym ( między innymi przejmowanie kolejnych zakładów produkcyjnych branży motoryzacyjnej w Polsce) nie poradziło sobie w kwestii metod planowania produkcji i dystrybucji.
Przepadł wszechwładny prezes Mr. Jin-Chul Suk (a wraz z nim sporo fabrycznej kasy), ale przede wszystkim nadzieje. Powiało pustką i oczekiwaniem. W 2004 r. ponownie na bramie pojawił się napis Fabryka Samochodów Osobowych S.A, ale niedługo po nim… kolejny „program naprawczy”, tym razem z ukraińskim konsorcjum finansowym w tle.
Nadszedł wreszcie czas kiedy resztka produkowanych na Żeraniu Lanosów trafiała już tylko do montowni na Ukrainie, a przez bramę przechodziło już tylko kilkuset, aż w końcu kilkudziesięciu pracowników, których zadaniem było utrzymanie sprawnych jeszcze fragmentów instalacji. Potem nim nastąpił czas wyprzedaży.
Hale fabryczne zamieniono na wynajmowane przez liczne firmy magazyny, a urządzenia przydatne do produkcji samochodów wyjechały na Ukrainę.
Tak jest do teraz, z tą jedynie różnicą, że jest ich coraz mniej. Tak naprawdę pozostało tylko fasadowe ogrodzenie, dzierżawiony budynek biurowy… i brama!
Latem 2021r., czyli blisko 70 lat po uroczystym uruchomieniu fabryki zapadła decyzja i sprzedaży reszty terenu między ul. Jagiellońską i ograniczającą go linią kolejową od strony osiedla mieszkaniowego Bródno.
Według założeń w przyszłości (według prognoz firmy deweloperskiej za kilkanaście) powstanie tu nowe osiedle mieszkaniowe wraz z całą infrastrukturą…, ale z zapewnieniem, że przy zachowaniu poindustrialnego charakteru zabudowy.Mówi się też o tym, że głównym traktem komunikacyjnym ma być Aleja FSO?! Może więc jednym z zachowanych pamiątek tego miejsca pozostanie BRAMA?
Oczywiście nie sposób w tym miejscu przytoczyć często zadawanego pytania- DLACZEGO? Dlaczego tak się stało, że skoro samochody, które jak dotąd nie zostały jeszcze skreślone z listy marzeń i potrzeb ludzi nie mogą być produkowane właśnie tu – w miejscu z taką tradycją? Entuzjaści polskiej motoryzacji nie godzą się z taką rzeczywistością, argumentując to między innymi tym, że przecież znajdujące się w dawnych krajach KDL np. Skoda, Dacia zachowały dawne marki i produkowane są w istniejących „od zawsze” fabrykach?
Dlaczego nie, skoro Polska, jako kraj doskonale plasuje się w europejskiej czołówce producentów w branży motoryzacyjnej istnieje tu ku temu nie tylko konieczny i obecny od zawsze sentyment, ale również wystarczający potencjał kadrowy?
Odpowiedzi może być wiele. Może choćby dlatego, że FSO nie jest jedyną fabryką, która z wielu powodów nie mogła ulec realiom zmieniającego się świata. Wystarczy przytoczyć przykład Detroit, czy licznych i to z ogromnymi tradycjami fabryk angielskich.
Może dlatego, że rzadko dziś istnieją duże fabryki samochodów zlokalizowane wewnątrz struktur miejskich ( a tak jest w przypadku FSO), a może też dlatego, że w niektórych momentach swojej historii była… zbyt dumna i w jakiejś części „sama” nie zapracowała na swój przyszły los? Czy słynne „oczekujemy na inwestora” (w przeszłości funkcjonował skrót FSO- fabryka samochodów omawianych) nie okazało się czekaniem, ale „nie na takiego inwestora”?
Czy rzeczywiście wobec restrukturyzacji światowego przemysłu samochodowego należało upierać się przy wdrażaniu do produkcji nowego modelu auta? Czy posiadając duży potencjał technologiczny (np. nowoczesną tłocznię) i kadrę, nie należało myśleć o zmianie profilu produkcji np. zawsze potrzebnych i wysoko cenionych pojazdów specjalistycznych?
To jednak rozważania dla ekonomistów i historyków, które prawdopodobnie też nie rozstrzygną tej kwestii…, a zresztą czy będzie jeszcze to miało jakieś znaczenie?!
Może też odpowie na to pytanie ktoś, kto kiedyś będzie przechodzić koło BRAMY. Tylko, czy to na pewno będzie to TA Brama?!
Tytuł artykułu to parafraza podtytułu wydanej przez FSO w roku 1999 książki poświęconej historii fabryki. Pełen tytuł:..Jest u nas fabryka w Warszawie… Opowieść o FSO 1951-1996”, co z kolei stanowi odniesienie do strof wiersza Juliusza Słowackiego pt. Uspokojenie.
Zdjęcia – archiwum FSO