Przepis w zasadzie był jeden i pod względem merytorycznym nie różni się od tego, który widzimy w niemal każdym współczesnym aucie. Odizolowany od komory chwyt powietrza, wentylator elektryczny, przewody i kanały powietrzne połączone również z urządzeniami grzewczymi oraz układ sterowania.
Proste?! Tylko z pozoru…,ponieważ! Minęły długie poświęcone na udoskonalanie konstrukcji nadwozi zarówno pod względem poprawy ich cech użytkowych jak i dbałości o zapewnienie bezpieczeństwa jadących. Po upowszechnieniu się tzw. stref zgniotu kontrolowanego przegrody czołowe stały się ostatni bastionami gwarantującymi bezpieczeństwo pasażerów i w związku z tym stały się szczelną kurtyną i nie przenikliwą dla powietrza z zewnątrz.
A tak na marginesie! Już w 1934 r. w Citroënie 7CV zastosowano szczelną przegrodę czołową izolowaną przy pomocy specjalnych materiałów pochłaniających ciepło. To pierwszy powód ku temu, żeby powietrze służące do wentylacji wnętrza chwytane było osobno. Drugi to aerodynamika, która przez lata dostateczne zadbała o to żeby samochód był dla powietrza mniej widzialny.
Żadne więc „przewietrzniki”, szyby uchylne czy cofnięte poza boczny obrys nie mają szans. Liczy się to co gładkie i nie stawia oporu! Rozwiązanie! To, które funkcjonuje do dziś, czyli niezależny chwyt zasysający powietrze dzięki pracy wentylatora wymuszający jego ruch począwszy od wpompowania w system wentylacji aż po jego optymalne rozprowadzenie.
Za to (traktując temat historyczne) do lat 80. odpowiedzialne były odpowiednio ukształtowane i przeprowadzane wewnątrz nadwozi kanały i przewody wraz z precyzyjnie umieszczonymi nawiewami i cały system regulowanych najczęściej mechanicznie przepustnic. Dopiero w latach 90. i torującą sobie drogę w branży motoryzacyjnej elektronika pokrętła i suwaki na dobre zaczęły ustępować sensorom i mikroprocesorom.
Tak mamy do dziś z tym tylko, że mniej więcej od początku lat 80. nie wystarcza nam już zwykle powietrze i musimy je mieć coraz bardziej dokładnie przefiltrowane (stąd nowe spektrum działalności w postaci ciągłego udoskonalania filtracji kabinowej). Coraz bardziej zauważamy też wpływ komfortu, który ze zwykłej wygody już dawno stał się warunkiem koniecznym bezpieczeństwa, stąd np. upowszechnienie klimatyzacji w samochodach.
Co będzie jutro i jak opiszemy metody przewietrzania wnętrz w pojazdach za kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Jakie będą? Czy klimatyzowane bańki z własnym środowiskiem naturalnym wybieranym według życzenia i warunków zdrowotnych podróżujących…, czy ze względu cudowne uzdrowienie klimatu, te „naturalne” takie jak dawniej, gdzie czyste powietrze najpierw wpada, a potem opuszcza pojazd bez „śladu węglowego”.
Zapraszamy do przeczytania pierwszej części tej niezwykle ciekawej historii motoryzacji – „Przewietrzanie wnętrza samochodu – część 1„.
Zdjęcia: polska prasa motoryzacyjna z lat 30. (Auto, AutoTechnika Samochodowa, Przegląd Techniczny), Internet, zdjęcia i archiwum autora.