Po wielomiesięcznych negocjacjach, w październiku ubiegłego roku Parlament Europejski, Komisja Europejska i państwa członkowskie UE zgodziły się by wszystkie nowe samochody sprzedawane w UE od 2035 r. były zeroemisyjne. Jednak do wejścia przepisów w życie potrzebne było jeszcze finalne zatwierdzenie przez Parlament i Radę UE. W Parlamencie poszło gładko, co odbiło się dużym echem, a los silnika spalinowego zdawał się być przesądzony.
Niespodziewanie jednak na samym finiszu Niemcy zaciągnęły hamulec przy poparciu innych państw członkowskich, m.in. Polski, Włoch i Bułgarii. W efekcie głosowanie nad tym tematem zdjęto z porządku obrad. Rzecznik Szwecji, która sprawuje rotacyjną prezydencję w UE powiedział, że ambasadorowie krajów UE powrócą do tematu „we właściwym czasie”.
Niemiecki minister transportu Volker Wissing powiedział, że stosowanie paliw syntetycznych powinno pozostać możliwe po 2035 r. i że nadal brakuje obiecanego przez Komisję Europejską rozwiązania w tej kwestii. „Chcemy mobilności neutralnej dla klimatu, a to oznacza otwartość na wszystkie możliwe technologie” – powiedział na konferencji prasowej.
Wydaje się, że Komisja Europejska wystąpi z propozycją, która będzie miała zagwarantować możliwość sprzedaży pojazdów napędzanych paliwami neutralnymi pod względem emisji CO2 po 2035 r., by tylko znieść sprzeciw Niemiec.Włochy, które wcześniej zapowiedziały, że zagłosują przeciwko zakazowi, z zadowoleniem przyjęły odroczenie głosowania.
„Włochy mają bardzo jasne stanowisko – pojazdy elektryczne nie mogą być jedynym rozwiązaniem” – powiedział minister energii Gilberto Pichetto Fratin, dodając, że pojazdy napędzane „paliwami odnawialnymi” należy uznać za „równie czystą” opcję.
Stanowisko Polski złożone podczas posiedzenia Rady 1 marca br. jest również jednoznaczne – nasz kraj nie poprze tego zakazu:
„Polska stanowczo negatywnie odnosi się wobec przyjęcia przedmiotowego aktu legislacyjnego. (…) Tendencje mające na celu obniżenie poziomu emisji spalin z pojazdów powinny uwzględniać możliwości rynku, zarówno od strony względów technologicznych producentów pojazdów lub ich wyposażenia, jak również strony ekonomicznej uwzględniającej możliwości finansowe obywateli kraju. (…)”
Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że „w warunkach obecnego kryzysu cele przyjęte przez Parlament Europejski są zbyt radykalne”. Szef rządu podkreślił, że narażają gospodarkę, miejsca pracy i wielu obywateli UE na komunikacyjne wykluczenie.