W Europie powstają pierwsze raporty dotyczące wpływu elektromobilności na motoryzacyjny rynek pracy. Nie od dziś wiadomo, że będzie on znaczny. Dość tylko wspomnieć, że elektryki mają prawie jedną trzecią mniej części niż pojazdy z napędem konwencjonalnym. Dla producentów aut jest to przestawienie produkcji z nadzieją, że pojazdy te znajdą nabywców. Mając na uwadze obecne ceny, niewystarczającą infrastrukturę do ładowania, społeczną akceptowalność i szereg innych czynników, nie jest to wcale takie oczywiste.
Dla wielu producentów części motoryzacyjnych to koniec produkcji na pierwszy montaż i dostarczanie produktów już tylko na rynek wtórny, który będzie się w przyszłości kurczył dla pojazdów spalinowych. W Polsce raport tego typu przygotowany przez firmę Boston Consulting Group opublikowało Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Przedstawia on trzy możliwe scenariusze wpływu transformacji sektora transportu na rynek pracy do 2030 roku.
Scenariusz pesymistyczny, który jak wskazują autorzy, jest podstawą raportu, zakłada, że wdrażanie elektromobilności spowoduje ubytek 17 tysięcy miejsc pracy. Scenariusz umiarkowany przewiduje zniknięcie „jedynie” 5 tysięcy stanowisk. Wedle scenariusza ambitnego, dzięki upowszechnieniu elektromobilności przybędzie w sumie 6 tysięcy miejsc pracy.
BCG zaznacza przy tym, że ziszczenie się scenariusza umiarkowanego, a zwłaszcza optymistycznego, wymaga intensywnych działań państwa, stymulujących rynek pojazdów elektrycznych i rozwój infrastruktury potrzebnej do ich ładowania. Scenariusze optymistyczne, jak wiemy realizują się nader rzadko. W ocenie SDCM i POPiHN realny wydaje się jedynie scenariusz „pesymistyczny”, przy czym redukcja miejsc pracy może okazać się znacznie większa niż przewidują autorzy raportu.
Stwierdzenie, że Polska jest zagłębiem produkcji części i komponentów jest wyświechtane, ale trafnie określa rolę, jaką ten sektor odgrywa w krajowej gospodarce, dając zatrudnienie ok. 154 tys. pracowników i zapewniając 25 mld złotych wpływów do budżetu państwa. Działalność znacznej części producentów związana jest z częściami i komponentami do pojazdów konwencjonalnych. Według danych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Polsce funkcjonuje 147 zakładów zajmujących się produkcją części związanych z układem napędu, które generują 55 000 pełnowymiarowych etatów. Do tego należy doliczyć na przykład producentów tłumików etc. Trzeba uczciwie powiedzieć, że te miejsca pracy są zagrożone – mówi Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający SDCM.
Warto dodać, że obecny park samochodowy zapewnia pracę ponad 145 tys. mechaników i innych specjalistów, czyli całemu sektorowi usług związanych z eksploatacją pojazdów. Szacunkowo wartość rynku części i usług napraw pojazdów to 36 mld zł. Zapewniają one ciągłość funkcjonowania całego łańcucha produkcji i dystrybucji części motoryzacyjnych dającego zatrudnienie łącznie prawie 190 tys. pracowników – dodaje Alfred Franke, prezes Grupy MotoFocus.
Przewidując skutki „przymusowego” przestawienia europejskiego przemysłu motoryzacyjnego na elektromobilność, postulowanego przez Komisję Europejską, należy również pamiętać, że sama liczba etatów związanych bezpośrednio z produkcją części to element większej całości. Do tego trzeba jeszcze dodać miejsca pracy, które zostaną utracone w obszarach powiązanych z wydobyciem, produkcją i sprzedażą paliw (w tym biopaliw), olejów silnikowych, przekładniowych i innych (w sumie połowa tego rynku), całym zapleczem naukowym i infrastrukturą w postaci rafinerii, terminali paliwowych, rurociągów, zbiorników, autocystern, cystern kolejowych, laboratoriów, firm zapewniających rozmaite usługi serwisowe, a także ponad 7700 stacji paliw. Zniknie także wiele miejsc pracy w rozmaitych obszarach administracji państwowej i organów związanych chociażby z nadzorem, szkoleniami i kontrolą tego rynku. Zakazanie produkcji silników spalinowych to także wyrok na polską branżę autogazu, która obok włoskiej jest największa w Europie – uzupełnia Leszek Wiwała, prezes POPiHN.