Autonomiczna jazda: innowacje kontra bezpieczeństwo | MOTOFAKTOR

Autonomiczna jazda: innowacje kontra bezpieczeństwo

Rozwój autonomicznych pojazdów to globalny wyścig, napędzany perspektywą ogromnych zysków. Zgodnie z rynkowymi prognozami, wartość rynku pojazdów autonomicznych sięgała w 2022 roku ok. 1,5 biliona USD, przy rocznym wzroście powyżej 30%.

Autonomiczne systemy jazdy jawią się jako przyszłość transportu i logistyki – kto opanuje tę technologię, może zdobyć dominującą pozycję. Wyścig o autonomiczne auto stał się nowym polem rywalizacji między Wschodem a Zachodem, niestety ale Europa trochę odpadła z tego wyścigu, tak samo zresztą jak Japonia. Główny nurt to firmy z Chin i USA.

Rosnące tempo życia i coraz mniejsza ilość wolnego czasu sprawiają, że kierowcy chcą produktywnie wykorzystywać czas spędzony w trasie. Czas przejazdu do pracy czy w podróży służbowej można by wykorzystać na pracę, naukę lub odpoczynek, gdyby pojazd sam się prowadził. Specjaliści zauważają, że autonomiczne pojazdy pozwolą wykorzystać czas w drodze na inne zajęcia – na przykład praca zdalna czy relaks – zamiast śledzić drogę. Taka perspektywa napędza badania i inwestycje w samochody które zwolnią kierowcę z konieczności skupiania się na drodze.

Jednocześnie na świecie rośnie niedobór zawodowych kierowców – zarówno ciężarówek, jak i taksówek. Przykładowo według raportu IRU w 2023 r. tylko w Europie brakowało ponad 233 tys. kierowców ciężarówek. Brak rąk do pracy opóźnia dostawy i zwiększa koszty. W tym kontekście autonomiczne ciężarówki postrzega się jako kluczowe ogniwo przyszłego łańcucha dostaw – pojazdy bez kierowców mogą zwiększyć wydajność logistyki, obniżyć koszty transportu i złagodzić niedobór pracowników. Rozwiązania te są już intensywnie badane: mogą prowadzić do skrócenia czasu dostaw, zmniejszenia wypadków wywołanych zmęczeniem kierowców i lepszego wykorzystania pojazdów.

Tesla i Waymo na czele wyścigu

Na czele prac nad autonomią stoją pionierzy branży motoryzacyjnej i technologicznej. Tesla i Waymo (spółka Google/Alphabet) są najczęściej wymieniane jako twórcy systemów jazdy autonomicznej. Tesla od lat rozwija swoje systemy Autopilot i FSD, a pojazdy Waymo – wyposażone w czujniki LIDAR i zaawansowane AI – jeżdżą w trybie w pełni autonomicznym po okręgu Phoenix w USA. Nad rozwojem systemów pracują także inni: GM (Cruise), Huawei, Baidu czy Pony.ai.

Wielu dostawców technologii (Nvidia, Intel/Mobileye) produkuje niezbędne czujniki oraz pracuje nad oprogramowaniem, często wykorzystujące wsparcie systemów sztucznej inteligencji które wydają się niezbędne aby auta rzeczywiście były w stanie samodzielnie jeździć po drogach. W efekcie powstał dynamiczny ekosystem firm ścigających się w uruchomieniu pierwszych masowych flot autonomicznych taksówek czy ciężarówek.

Już dziś w niektórych miastach świata kursują autonomiczne taksówki w ograniczonym zakresie. Waymo a konkurencyjne projekty Cruise w San Francisco, czy w innych stanach, otrzymują pozwolenia na testy. W Chinach firma Baidu wprowadziła flotę robotaksówek Apollo Go – np. w Wuhan pędzi już 500 takich pojazdów, obsługując obszar zamieszkany przez około połowę mieszkańców miasta. Testy trwają również w Tokio, Singapurze czy innych ośrodkach metropolitalnych. Jednak wszędzie są one na razie ograniczone obszarowo i czasowo, np. do wyznaczonych dzielnic czy dogodnych warunków pogodowych.

Rosnące zaangażowanie Chin

Chińskie firmy aktywnie włączają się w tę rywalizację. Poza gigantami internetowymi (Baidu, Alibaba, Tencent) oraz producentami samochodów elektrycznych (BYD, SAIC, Geely) także nowe marki aut, takie jak Xpeng, Nio czy Li Auto, inwestują w rozbudowane systemy jazdy wspomaganej. Nio otrzymało licencję na testy systemu L3 i planuje wprowadzenie takich samochodów w produkcji seryjnej. Xpeng rozwija własny system XPILOT, a Huawei (choć nie buduje aut, tylko tworzy systemy) zapowiedział, że chce osiągnąć „prawdziwie auta bez kierowców samochody pasażerskie do 2025. Co w praktyce oznacza poziom trzeci autonomicznej jazdy.

Oprócz producentów aut działają startupy i spółki czysto technologiczne: Pony.ai z flotą ponad 250 robotaksówek i przebiegiem 33,5 mln km autonomicznej jazdy czy Momenta która wchodzi we współpracę z Mercedesem. Stają się one jednymi z wiodących dostawców oprogramowania dla pojazdów autonomicznych. Warto zaznaczyć, że wzrost aktywności Chin dostrzegają nawet zachodni gracze – np. Mercedes w końcu 2024 r. zadeklarował, że zainwestuje 75 mln USD w chińską firmę Momenta i będzie wykorzystywać jej system ADAS w przyszłych modelach na rynku chińskim.

Audi zaś podpisało umowę z Huawei i nowe modele z czterema pierścieniami na masce mają systemy wspomagania kierowcy właśnie od tego technologicznego giganta. Chiński rząd również przygotowuje grunt pod autonomię – zatwierdzono wyznaczenie ok. 32 tys. km dróg testowych w około 20 miastach (np. Pekin, Szanghaj, Shenzhen) przeznaczonych do badań nad AV.

Prawo nie nadąża za rozwojem technologii

Niestety tempo rozwoju tych systemów wyprzedza zmiany legislacyjne. Już dawno temat autonomii wykracza poza dotychczasowe regulacje drogowe i wymaga nowych norm. Brak jednolitych przepisów jest dziś hamulcem wdrożeń, szczególnie, że w Europie mamy do czynienia z systemem, w którym żeby rozwiązanie mogło być sprzedawane, musi być najpierw certyfikowane. Dla odmiany w USA producent może wypuścić na drogi pojazdy, w których komputer mocno wyręcza kierowcę, a dopiero później urzędnicy muszą udowodnić, że to jest niebezpieczne dla otoczenia.

Branża ostrzega przed nowymi przepisami dot. pojazdów autonomicznych

Według klasyfikacji SAE wyróżniamy 6 poziomów autonomii (0–5), zależnie od zakresu kontroli przez system:

Poziom 0: brak automatyzacji – kierowca w pełni kontroluje auto (dostępne są jedynie proste systemy wspomagania kierowcy, np. automatyczne hamowanie awaryjne).

Poziom 1: częściowa pomoc – np. adaptacyjny tempomat czy wspomaganie pasa ruchu, ale kierowca musi cały czas kontrolować jazdę.

Poziom 2: autonomiczne wspomaganie – system może jednocześnie kontrolować hamowanie, przyspieszanie i kierowanie. W tej fazie pojazd sam utrzymuje prędkość, zmienia pasy itp., ale wymaga ciągłej gotowości kierowcy do przejęcia.

Poziom 3: warunkowa autonomia – samochód prowadzi samodzielnie w ściśle określonych warunkach (np. autostrada, korek), ale kierowca musi być przygotowany na wezwanie do interwencji. W tym poziomie następuje też ważna zmiana, w razie wypadku to nie kierowca ponosi odpowiedzialność tylko producent pojazdu.

Poziom 4: wysoka autonomia – pojazd może w większości sytuacji dotrzeć samodzielnie do celu (np. w wyznaczonych strefach czy przy sprzyjającej pogodzie), ale w trudnych warunkach nadal może wymagać „rezerwy kierowcy”.

Poziom 5: pełna autonomia – auto nie potrzebuje człowieka do prowadzenia; potrafi jeździć wszędzie, w każdych warunkach, bez kierownicy ani pedałów. Tego ostatniego poziomu komercyjnie jeszcze nie osiągnięto; nawet najnowsze prototypy (Level 4) wymagają nadal nadzoru i określonych ograniczeń.

Bezpieczeństwo schodzi na dalszy plan

Trudno wyznaczyć granicę między marketingiem a rzeczywistością. Z jednej strony producenci często podkreślają możliwości systemów autonomicznych, niekiedy przesadzając z obietnicami. Dobrym przykładem jest nazwa Full Self-Driving (FSD), używana przez Teslę – brzmi jak całkowita autonomia, podczas gdy w praktyce jest to system wspomagania na poziomie trochę wyższym niż drugi, ale jednak zdecydowanie niższym niż trzeci.

Chińskie władze i instytucje ostrzegają przed takim wyolbrzymianiem – nie wolno reklamować obecnych systemów jako „autonomiczne” czy „inteligentne”, a jedynie jako wspomaganie kierowcy. Jest to wynikiem przede wszystkim tego, że kierowcy często nadużywają tych systemów. W sieci krążą liczne nagrania, na przykład Tesla jadąca autostradą z zasypiającym kierowcą i pasażerką, kobieta za kierownicą śpiąca przy prędkości 120 km/h, czy nawet grupy nietrzeźwych pasażerów pozostawiających pusty fotel kierowcy podczas jazdy. Autorzy filmów często podkreślają, że takie zachowania są niedopuszczalne – producenci zastrzegają, że system wymaga „aktywnego nadzoru” i kierowca w każdej chwili musi móc przejąć kontrolę.

Niestety wielokrotne przypadki niewłaściwego korzystania z Autopilota (zaśnięcie za kierownicą, rozproszona jazda, oglądanie filmów) zdarzają się co jakiś czas, co z pewnością komplikuje dyskusje o przyszłości automatyzacji. Co więcej, niestety prowadzą one do wypadków, które mają często najbardziej tragiczne skutki.

Najgłośniejszym przypadkiem w Chinach była tragedia z ostatnich tygodni, w której samochód elektryczny Xiaomi SU7 w trybie wspomagania jazdy nagle uderzył w barierę i stanął w ogniu, zabijając trzy osoby. Kierowca wrócił do sterowania po wykryciu przeszkody, ale nie zdołał zareagować – tragedia wywołała burzę medialną. To niestety nie był jedyny wypadek tego typu. W Stanach Zjednoczonych NHTSA (amerykański nadzór ruchu) bada setki wypadków z udziałem systemów Tesli; do tej pory w śledztwach odnotowano co najmniej 23 ofiary śmiertelne związane z Autopilotem W niektórych sprawach toczyły się procesy: np. śmierć chińskiego inżyniera u wybrzeży San Francisco (2022) była rozpatrywana prawnie, zanim Tesla zawarła ugodę z rodziną. Świadomość ryzyka rośnie też wśród użytkowników – znane są przypadki kierowców z mandatami, którzy dawali Tesli jechać autonomicznie bez osoby za kierownicą, co stanowi naruszenie prawa.

W świetle tych wydarzeń chiński rząd wprowadził nowe wytyczne mające zacieśnić kontrolę nad „autonomią”. Ministerstwo Przemysłu i Technologii poinformowało, że w reklamach niedozwolone będzie nazywanie systemów wspomagania „autonomicznymi” czy „inteligentnymi” – mogą być prezentowane jedynie jako „systemy wspomagania kierowcy”, z jasnym wyjaśnieniem ich ograniczeń oraz oznaczeniem którego poziomu jest to system. Wprowadzono też zakaz publicznych testów beta na zwykłych użytkownikach: każda istotna aktualizacja oprogramowania ADAS musi przejść oficjalną weryfikację i testy przed przekazaniem klientom. W rezultacie coraz więcej firm zmienia przekaz marketingowy, aby obniżyć ryzyko prawne i społeczne. Sam Musk przyznał, że nazwa „Full Self-Driving” była niefortunna – Tesla zapewnia, że system wymaga ciągłego nadzoru. Podobne zakazy terminologiczne objęły też innych producentów

Sytuacja pokazuje, że prawodawstwo ma duże trudności z nadążaniem za tempem rozwoju technologii. Obowiązujące przepisy wymagają bezpieczeństwa i nadzoru, ale produkcja i wdrożenia pojazdów autonomicznych dzieją się niezwykle dynamicznie. Dlatego potrzebne są nowe regulacje i nadzór – aby chronić użytkowników i nie dopuścić do tragedii – zwłaszcza że stawka jest ogromna (zarówno w sensie finansowym, jak i ludzkim). Z jednej strony jest pokusa, by jak najszybciej wprowadzić samoprowadzące się auta na drogi, z drugiej – obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa Na ile możemy ufać komputerowi za kierownicą? Gdzie przebiega granica między innowacją a ryzykiem? Jedno jest pewne: autonomia pojazdów wciąż ewoluuje. Konieczne będzie szukanie „złotego środka” – rozwoju systemów autonomicznych, przy jednoczesnym zapewnieniu, że odpowiedzialne regulacje i świadomość użytkowników zagwarantują bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu.

 

Chcesz być na bieżąco z naszymi informacjami?

belka Wiadomości Google