Apple jakiś czas temu ogłosiło rozpoczęcie prac nad samochodem autonomicznym. Po wydaniu 10 miliardów dolarów koncern zdecydował o zamknięciu projektu. Huawei poszedł tą samą ścieżką, ale wygląda na to, że jego produkt nie skończy, jak auto z Cupertino.
Firma Apple znamy chyba wszyscy. To jedno z przedsiębiorstw o największej wartości rynkowej oraz mająca najpotężniejsze zaplecze naukowo technologiczne. Gdy Apple ogłosiło, że rozpocznie pracę nad samochodem, wszyscy snuli wizję czegoś, co zmieni świat motoryzacji jeszcze bardziej od Tesli. W końcu firma z jabłkiem w logo potrafiła zmienić świat odtwarzaczy muzycznych, tabletów czy telefonów komórkowych. W 2017 roku szef firmy, Tim Cook roztaczał wizję autonomicznych pojazdów napędzanych sztuczną inteligencją, które miały dać firmie, i jej akcjonariuszom, potężne zyski. Apple stworzyło specjalny dział, w którym pracowało w szczytowym momencie prawie 2 tys. osób. W tym roku, po 10 latach pracy, koncern zdecydował o zakończeniu projektu bez finalizacji. Ile to kosztowało? Do końca nie wiadomo, ale mówi się o kwotach rzędu 10 miliardów dolarów.
Dlaczego się nie udało? Tego oczywiście firma nie ujawni, ale myślę że ambicją Apple było stworzenie prawdziwie autonomicznego pojazdu, bez kierowcy, a to wydaje się jednak dużo cięższym zadaniem, niż wszyscy sądzili. Niby takie pojazdy są już testowane na drogach, ale działają tylko na ściśle określonych obszarach i tylko przy dobrych warunkach pogodowych. Dochodzi do tego jeszcze oczywista kwestia regulacji prawnych. Także po dekadzie przygody z motoryzacją największa firma technologiczna świata poniosła porażkę.
Firmę Huawei także znają praktycznie wszyscy. Ten koncern oczywiście nie jest tak wielki jak Apple – jego przychody to około 100 miliardów dolarów podczas gdy amerykańska firma uzyskuje ok. 380 miliardów rocznie. Ale ambicje Huawe są równie wielkie, jak nie większe. W końcu sami Chińczycy to ambitny i pracowity naród. Szefostwo tego koncernu także postanowiło wejść w biznes automotive. Co ciekawe przyczynili się do tego sami Amerykanie, nakładającą sankcje na firmę w 2019 r. Huawei zdało sobie sprawę, że musi poszerzyć swoje portfolio, aby być bardziej odpornym na tego typu wydarzenia, które postawiły firmę w trudniej sytuacji. dodatkowo koniec drugiej dekady lat dwutysięcznych to potężny rozkwit chińskiego rynku samochodowego i wzrost udziału chińskich marek.
Huawei widział w tym szansę na potężne zyski, tym bardziej że auta stawały się coraz bardziej nasycone zaawansowaną elektroniką. Firma jednak podeszła do sprawy zupełnie inaczej, niż jej odpowiednik z USA. Nie zakładała powstawania samochodu ze swoim logo na masce. Chciała natomiast produkować podzespoły samochodowe dla innych firm oraz pomagać im tworzyć nowoczesne i zaawansowane rozwiązania technologiczne. Właśnie takie jak np. systemy jazdy autonomicznej. I jak to w Chinach bywa, sprawy zaczęły szybko posuwać się do przodu. Już w 2021 roku firma wspólnie z producentem aut Seres, znanych zresztą z polskiego rynku, utworzyły markę Aito. Samochody tego brandu zaczęto pokazywać i sprzedawać w salonach Huawei. Tak, w Chinach tuż koło zegarków czy smartfonów stoją inteligentne samochody.
Firma na ten moment ma w ofercie trzy modele i sprzedaje około 40 tys. samochodów miesięcznie. Ile jest w nich udziału Huawei? Całkiem sporo: silniki elektryczne napędzające koła, czujniki oraz sam software systemów wspomagających prowadzenie czy oprogramowanie systemu infotainment to tylko jedne z nich. Co ciekawe samochody są nie tylko elektryczne, oprócz wersji BEV dostępne są także jako EREV, czyli hybrydy, w której silnik spalinowy pełni rolę generatora prądu. Dzięki temu bateria może być mniejsza, choć w wypadku Aito umożliwia ona przejechanie na prądzie około 150 do 200 kilometrów. Potem włącza się benzynowa jednostka i uzupełnia prąd w akumulatorze. Co więcej, to ten typ napędu jest w tej marce dużo bardziej popularny, niż napęd elektryczny. Wybiera go około ośmiu na dziesięciu klientów. Miałem okazję zobaczyć wszystkie auta tej firmy na ostatnich targach w Paryżu i jak najbardziej rozumiem, dlaczego tak dobrze się sprzedają. Jakość wykonania jest świetna a rozwiązania technologiczne bardziej zaawansowane od tych w samochodach europejskich marek premium.
Dobrą wiadomością jest to, że firma zmierza na europejski rynek. Jej debiut jest przewidziany pod koniec 2025 roku.
Sukces marki Aito szybko przyciągnął kolejne firmy do współpracy z Huawei. W tej chwili na rynku mamy dodatkowo dwa modele Luxeed oraz Stelato, czyli marki stworzonej wspólnie z Chery i BAIC. Chery znane jest w Polsce z oferowania aut Omoda oraz Jaecoo, a auta BAIC także można kupić w naszym kraju. Ponieważ są to konstrukcje, które dopiero weszły do sprzedaży trudno na razie oceniać czy powtórzą sukces Aito, ale pierwsze dane są pozytywne. Natomiast o ambicji Huawei może świadczyć ostatnia premiera, czyli Maextro S800. To samochód, który ma konkurować z Bentleyem, Maybachem czy Rolls–Roycem. Ta potężna limuzyna o długości 5.5 metra ma łączyć najwyższy możliwy komfort jazdy z zaawansowaniem technologicznym. Jestem bardzo ciekaw tego samochodu, ponieważ produkcją zajmuje się koncern JAC, który do tej pory produkował tanie i proste auta. Czy obie firmy będą w stanie stworzyć konstrukcję, która zadowoli najbardziej wymagających klientów? – To pokaże czas.
Trzeba jednak przyznać, że Huawei modelem S800 pokazuje, że nie zamierza się ograniczać i chce być obecny w każdym segmencie rynku. Czekamy w takim razie na supersamochód od tej tego koncernu.
Oczywiście marki, które wymieniłem nie są całą obecnością Huawei na rynku automotive. Firma stworzyła bowiem twór zwany HIMA, czyli Harmony Inteligence Moblity Alliance. To konsorcjum, które oferuje producentom współpracę na różnych poziomach. Od możliwości zakupu poszczególnych podzespołów do samochodów przez pomoc w implementacji rozwiązań jak autonomiczna jazda po stworzenie nowej wspólnej marki. Jest to oferta na tyle atrakcyjna, że skusiły się na nią tak potężne firmy jak na przykład BYD. W terenowych autach tego koncernu system wspomagania pracy kierowcy będzie pochodził właśnie od Huawei. Co więcej, nie tylko firmy z Chin decydują się na taką współpracę. Dotyczy to także koncernu Volkswagena, choć dla jasności należy dodać, że mowa tu o autach, które będą oferowane w Chinach.
Druga chińską firmą, której udało się to, co nie wyszło Apple, jest Xiaomi. I co ciekawe impulsem do stworzenia auta tej marki było to samo wydarzenie, które zmotywowało Huawei, czyli amerykańskie sankcje, które w wypadku tej firmy ostatecznie nie weszły w życie. Ale Lei Yun jak już postanowił wyprodukować samochód, to osiągnął cel. Przyjął jednak inną formułę niż Huawei – firma postanowiła stworzyć samochód z logo Mi na masce. Trzeba podkreślić fakt, że pierwszy model marki, czyli SU7 jest produkowany w fabryce koncernu BAIC w Pekinie.
Xiaomi już stawia własną fabrykę, więc kolejny model tej firmy będzie już w całości wytworzony przez Xiaomi. Co najbardziej zadziwia w samochodzie tej marki, to nie fakt jak zaawansowane jest to auto, ale tempo jego powstania. Decyzję o rozpoczęciu programu samochodowego podjęto na przełomie 2019 i 2020 roku a SU7 wszedł do produkcji w pierwszym kwartale 2024 r. Tak, w cztery lata stworzono auto, o którym mówił cały świat i które parametrami może równać się z najlepszymi elektrycznymi konstrukcjami na świecie – np. z Porsche Taycan, do którego wiele osób widzi bardzo duże podobieństwo.
Co więcej, firma ma potężne ambicje – parę tygodni temu pokazano odmianę Ultra. Ma ona trzy silniki elektryczne, notabene nazwane prowokacyjnie V6 i V8, o łącznej mocy ponad 1500KM. Dla porównania topowa wersja Porsche Taycan ma dwa silniki, które osiągają 1100KM. Auto poza wzbudzeniem powszechnej ciekawości, osiągnęło też potężny sukces rynkowy. W ciągu 27 minut od rozpoczęcia zabierania zamówień klienci złożyli ich ponad 50 tysięcy. W listopadzie zaś na drogi wyjechało 20 tysięcy sztuk tych samochodów. Fakt, że nie było ich więcej, wynika tylko z ograniczonych możliwości produkcyjnych. Nie wiem, czy w historii był nowy producent samochodów, który tak szybko doszedł do tak wysokiej sprzedaży. Oczywiście to nie jest koniec, a dopiero początek. Jeszcze w tym roku Xiaomi pokaże drugi model, czyli SUV o kodowej nazwie MX11, a na drogach widywane są już prototypy trzeciego samochodu tej marki, który będzie jednocześnie pierwszą hybrydą, bowiem zarówno SU7 jak i MX11 to auta w pełni elektryczne. Xiaomi bardzo mądrze wpasowało samochód w swój ekosystem Mi Home. Jadąc SU7 można sterować oświetleniem czy ogrzewaniem swojego domu a na ekranie systemu infotainment otworzyć wszystkie aplikacje, jakie mamy zainstalowane na telefonie. W końcu jak mówi hasło znane w polskim internecie – Xiaomi lepsze.
Oczywiście to ma też drugą stronę medalu: producent wie o naszych zachowaniach jeszcze więcej. W końcu każdy nowoczesny samochód jest naszpikowany czujnikami i zbiera całe mnóstwo danych o kierowcy. Ale to dotyczy wszystkich producentów nie tylko Xiaomi, Huawei, ale także Tesli, BMW czy Mercedesa.
Co zatem sprawiło, że obie techniczne firmy z Chin osiągnęły tak wielki sukces, a Apple które ma większe możliwości, poległo? Przyczyny są oczywiście złożone, ale myślę, że chodzi głównie o sposób dojścia do celu. Oczywiście dla wszystkich trzech firm głównym celem jest w pełni autonomiczna jazda. Bowiem to właśnie na tym segmencie automotive można zarobić zdecydowanie najwięcej. Natomiast Apple chciało osiągnąć ten cel wprost i od razu wprowadzić do sprzedaży auto bez kierownicy. Huawei i Xiaomi dążą do tego samego, idąc małymi krokami. Obie firmy doszły do wniosku, że na tę chwilę pełna autonomia jest nie do uzyskania i postanowiły wprowadzić do sprzedaży samochody kierowane przez człowieka, ale systematycznie rozwijać możliwości prowadzenia auta przez komputer.
Dla przykładu zarówno Xiaomi jak i marki HIMA mają możliwość samodzielnego parkowania nawet na parkingach wielopoziomowych. I mam tu na myśli sytuację, w której kierowcy nie ma w ogóle w aucie gdy ono zajmuje miejsce parkingowe. Co więcej, każdy sprzedany samochód cały czas monitoruje zachowanie kierownicy i uczy się jak postępować w danej sytuacji. Dzięki temu firma ma potężne ilości danych, na bazie których może rozwijać swoje algorytmy, które w przyszłości będą prowadzić auto samodzielnie. Apple chcąc od razu osiągnąć pełną autonomię, było tego atutu pozbawione. Oczywiście dochodzi też kwestia wsparcia państwowego. W Chinach rządzący wspierają rozwój inteligentnych samochodów, gdyż wiedzą, że to będzie bardzo ważny segment rynku. Firmy, które zajmują się tą technologią, mogą liczyć na pakiety pomocowe obejmujące np. tanie kredyty czy nawet bezzwrotne dotacje. W Stanach Zjednoczonych natomiast wsparcie federalne jest także potężne, ale bardziej dotyczy produkcji aut elektrycznych czy baterii do nich, niż systemów autonomicznej jazdy.
Cała ta sytuacja pokazuje jedno: chińskie firmy bardzo mądrze podejmują decyzje i dzięki temu osiągają naprawdę duże sukcesy. I tak jak dwadzieścia czy trzydzieści lat temu to Chińczycy uczyli się od zachodu, jak się produkuje samochody, tak samo to dzisiaj firmy z Europy, czy USA powinny podpatrywać jak Huawei, czy Xiaomi rozwijają nowe technologie, nie tylko w branży automotive. To ewidentnie za Wielkim Murem w tej chwili postęp dokonuje się najszybciej. Czy mamy szansę dogonić Chiny? Uważam, że jak najbardziej, bowiem w naszych kieszeniach jest jeszcze parę asów. Pytanie brzmi tylko czy będziemy umieć je dobrze wykorzystać.
Chcesz być na bieżąco z informacjami? Obserwuj nas w wiadomościach Google: